Wydarzenia

Kradzież, której nie było

Data publikacji 05.04.2011

W niedzielę mieszkaniec Łańcuta zgłosił kradzież dwóch uli, będących jego własnością. O kradzieży powiadomił go telefonicznie znajomy, zajmujący się pasieką, ponieważ na co dzień znajduje się ona w Rakszawie.

W niedzielę mieszkaniec Łańcuta zgłosił kradzież dwóch uli, będących jego własnością. O kradzieży powiadomił go telefonicznie znajomy, zajmujący się pasieką, ponieważ na co dzień znajduje się ona w Rakszawie.

Wartość uli z pszczołami mężczyzna wycenił na kwotę 1 200 zł. Policjant udał się wraz ze zgłaszającym na jego działkę, aby przeprowadzić dalsze, niezbędne w takiej sprawie czynności.

Na miejscu właściciel działki i pasieki stwierdził, że niczego nie brakuje, a kradzieży … nie było. Powodem nieporozumienia było to, że właściciel kilka dni wcześniej sam uprzątnął i schował dwa ule, natomiast mężczyzna zajmujący się pasieką nie wiedział o tym. Sądząc, że doszło do kradzieży, niezwłocznie powiadomił o niej właściciela, a ten Policję. Ponieważ kradzież nie miała miejsca, właściciel, już nie poszkodowany, wycofał złożone już zawiadomienie.  
 

Powrót na górę strony